sobota, 22 grudnia 2007

Historia szpitala w Tworkach, część VII

Prezentujemy kolejną część z cyklu opisującego historię tworkowskiego szpitala autorstwa Pawła Artomiuka. Tekst pochodzi z numeru 28 czasopisma WPR.

Lot nad kukułczym gniazdem - historia szpitala tworkowskiego odc. 7

15 maja 1987 r. na kolejnego dyrektora szpitala w Tworkach została powołana Maria Pałuba, pełniąca wcześniej obowiązki zastępcy ds. lecznictwa. Nowa pani dyrektor jest absolwentką Śląskiej Akademii Medycznej. Pracę w Tworkach podjęta w 1964 r. Jeśli odliczyć ośmioletni pobyt za granicą (szpital psychiatryczny w Trypolis – Libia) przez cale zawodowe tycie jest związana z Tworkami...

Leczenie poprzez sztukę...

Z panią Marią Pałubą spotkaliśmy się w tworkowskim Klubie Pacjenta. Nasza rozmowa trwała blisko godzinę. Toczyła się w miłej, serdecznej atmosferze: "Okres przemian w Polsce był dla mnie zaczynem do tego aby podjąć większą inicjatywę, otworzyć szpital na świat. I rzeczywiście... za mojej kadencji rozpoczęliśmy intensywną współpracę z placówkami zagranicznymi. Podpisaliśmy czteroletni kontrakt współpracy z Centrum Psychiatrii w Gandawie (Belgia). Podjęliśmy współpracę ze szpitalami w Pradze, Dortmundzie, Lwowie i Charkowie. Równocześnie powołałam i zarejestrowałam Towarzystwo Przyjaciół Tworek – Amici di Tworki (wcześniej nieformalnie funkcjonujące jako Koło Przyjaciół Tworek).

Ponieważ z usposobienia i zachowania zawsze byłam humanistką, dużą rolę w moim życiu odgrywała sztuka. Pomyślałam, że ten element należałoby wprowadzić do zajęć w szpitalu psychiatrycznym. Założyłam Koło Przyjaciół Tworek, po czym wpadłam na pomysł zorganizowania wystawy, na której obok prac naszych pacjentów znalazły by się pracę artystów z całego świata. W tym celu nawiązałam kontakt ze znaną n całym świecie malarką, pisarką i poetką – Ewą Kuryluk. Napisaliśmy wspólnie "Apel do artystów świata". W odpowiedzi 85 polskich artystów oraz artystów z 16 państw (m.in. Japonii, USA, Francji, Argentyny, Australii...) ofiarowało na ten cel własne prace. Chciałam pokazać, ze ludzie z różnymi wadami psychicznymi nie muszą być izolowani, że mają uzdolnienia, rozwijają się, tworzą. Równocześnie chodziło mi o stworzenie szansy dowartościowania się dla tych osób, w kontekście praw człowieka, godności własnej, poczucia wartości itd..."

Dzięki chorobie jestem szczęśliwy...

Wspaniały odzew artystów świata sprawił iż miejscem wystawy stała się Narodowa Galeria Sztuki Zachęta w Warszawie. Obok prac znakomitych artystów takich jak: Magdalena Abakanowicz, Jerzy Nowosielski, Andrzej Strumiłło, Jan Dobkowski i wielu, wielu innych – na równorzędnych prawdach zaistniały prace chorych psychicznie ze Szpitala Tworkowskiego. Wystawa zwołała ogromne zainteresowanie widzów, artystów, krytyków, a także nabywców. Wystarczy dodać, że wszystkie prace podczas aukcji współprowadzonej przez polską artystkę Krystynę Jandę – zostały sprzedane. Wystawa ta była znaczącym wydarzeniem kulturalnym w życiu stolicy. Transmitowały ja główne programy telewizyjne, i radiowe, miała tez świetną recenzję w prasie. Należy dodać iż była ona ogromnym przeżyciem nie tylko dla pacjentów wystawiających swoje prace, ale też całej społeczności Szpitala. Bardzo dobra atmosfera oraz znakomite rezultaty sprawiły iż zamysł zorganizowania jednej wystawy przerodził się w stałą, mająca już swoją tradycję akcję "Razem w sztuce i życiu". Finałem tej akcji jest organizowana każdego roku kolejna wystawa, zawsze o tej samej nazwie, oprawie i założeniach jak ta pierwsza. Wystawa ta odbywa się jesienia, kiedy to w Szpitalu Tworkowskim organizowane są: konferencja na temat psychiatrii środowiskowej, Dni Zdrowia Psychicznego, spartakiady i inne imprezy kulturalne otwarte dla okolicznych mieszkańców. Całość tych wydarzeń została nazwana Tworkowską Jesienią. Miejscem wszystkich następnych corocznych wystaw (począwszy od 1994 roku) stała się jedna z największych, uznanych i tradycyjnie promujących dobrą sztukę - Galeria Zapiecek, usytuowana na Starym Mieście w samym sercu Warszawy. Początkowo znaczna większość chorych przekazywała swoje prace na Wystawę anonimowo, ale już po "sukcesach" pierwszej i drugiej Wystawy, proporcje te szybko zaczęły się zmieniać. Autorzy prac zaczęli udzielać wywiadów do prasy, radia, a także zaczęli występować w programach telewizyjnych. Chętnie też wypowiadali się i prezentowali swoją twórczość w redagowanym przez siebie kwartalniku "Tworkowskimi Alejkami" wydawanym przez Towarzystwo Amici di Tworki. Wystawy z serii "Razem w sztuce i życiu" oraz im podobne miały również miejsce w Paryżu, Nowym Jorku, Madrycie, Dortmundzie, Hamburgu, Lwowie i Pradze. Wśród twórców tworkowskich na szczególną uwagę zasługuje Stanisław Dutkiewicz. Był to człowiek, który nie miał wsparcia w rodzinie. Cierpiał na dolegliwości somatyczne. Dla niego sztuka siała się celem życia. Dutkiewicz był twórcą niezwykle oryginalnym i płodnym Zainteresowanie jego twórczością sprawiło, iż miał kilkadziesiąt wystaw indywidualnych w różnych miastach Polski, uczestniczył w wielu wystawach zbiorowych, prezentował swoje prace również w Galerii Art En Marge u Brukseli. Tam właśnie podczas otwarcia wystawy do licznie zebranego grona ze wzruszeniem powiedział... "dzięki chorobie jestem szczęśliwy, dzięki chorobie mam przyjaciół, dzięki chorobie jestem obywatelem Europy". Wystawy "Razem w sztuce i życiu" poza tym, że stały się ważnym wydarzeniem w życiu każdego chorego i jego najbliższych - stały się również jakby kluczem do otwartego dialogu społecznego między różnymi światami, formą porozumienia między nimi, informacją o innej niż ta obiegowa prawda o ludziach psychicznie chorych.

Odchodzę...

Pierwsza wystawa przyniosła ze sobą spore pieniądze, które wpłynęły na konto Szpitala. Zgodnie z założeniami "Apelu do artystów świata" owa suma miała zasilić koszty na rozwój terapii poprzez sztukę. Kłóciło się to jednak z bieżącymi potrzebami Szpitala, co stało się jednym z najważniejszym powodów zarejestrowania niezależnej Fundacji. Tak też Koło Przyjaciół Tworek przekształcało się w Towarzystwo Amici di Tworki, którego zarządzaniem zajęła się sama pani dyrektor. Oprócz terapii sztuką, kadencja pani Marii Pałuby była bogata w ważne i potrzebne dla szpitala remonty. Wymieniono przeciekające dachy, oraz wreszcie doprowadzono do remontu systemu grzewczego, gdzie archaiczne 22 lokalne kotłownie, zamieniono na jedną centralną. Pani Pałuba postanowiła zrezygnować z funkcji dyrektora pierwszego dnia po przekroczeniu wieku emerytalnego. "Dla wielu to był szok, lecz planowałam to już wcześniej" - mówi. "Przez wiele lat dawałam z siebie wszystko, podświadomie jednak czułam ze szpital potrzebuje świeżej krwi". O pani Marii Pałubie, cały czas aktywnie działającej w Amici di Tworki krążą same dobre wspomnienia. Pozwolę sobie przytoczyć tylko kilka z nich: "Znacząca osobowość w historii Tworek", "Jako menadżer była wspaniała...", "Była zawsze kobietą elegancką, dbającą o siebie...". Ja mogę dodać, że ciągle taka jest. Przede wszystkim pomogła wielu chorym odnaleźć pasję, przez którą mogą odnajdywać siebie... Na jej biurku leży wiele wyróżnień z kraju i ze świata m.in.: Krzyż Kawalerski, "za wzorową pracę w służbie zdrowia" oraz "zasłużony dla miasta Pruszkowa"...

c.d.n.




czwartek, 22 listopada 2007

Historia szpitala w Tworkach, część VI

Szósta część tekstu opisującego historię szpitala w Tworkach autorstwa Pawła Artomiuka publikowanego na łamach czasopisma WPR.

Lot nad kukułczym gniazdem - historia szpitala tworkowskiego odc. 6

Na stanowisko nowego dyrektora naczelnego mianowano w 1976 r. Edwarda Krzemińskiego, lekarza psychiatrę, od 1963 r. sprawującego funkcje kierownicze w lecznictwie otwartym. Krzemiński był też specjalistą do psychiatrii dla województw: ostrołęckiego, ciechanowskiego i siedleckiego. Zastępcą dyrektora do spraw opieki zdrowotnej został Wojciech Moczulski...

Złoty środek

„Byli szalenie zaprzyjaźnieni, marzyli... jakie to oni wprowadzą zmiany i porządki.... potem widocznie różnili się w zdaniach...” -wspomina pani Anna Śliwicka.
„Dyrektor Krzemiński należał do partii, z kolei Wojtek Moczulski był bezpartyjny, co zresztą okazało się być złotym środkiem we wspólnym prowadzeniu szpitala. Właściwie szpitalem rządził dyrektor Moczulski, z tym że wiele spraw ustalali razem. Wojtek Moczulski był straszliwym przeciwnikiem złodziejstwa w szpitalu, skutkiem czego wiele osób go nie lubiło... Był bardzo surowy. Pamiętam jak jednemu z ordynatorów powiedział, że jest za głupi aby być psychiatrą... W obronie Pani doktor udała się delegacją ordynatorów... Dyrektor Moczulski wskutek interwencji przeprosiwszy ją powtórzył jednak: „Naprawdę uważam, że pani jest niezbyt mądra...”.
Dyrektor Moczulski od 1958 r. do śmierci w 1985 r. a więc przez całe swoje życie zawodowe, był związany ze szpitalem w Tworkach. Początkowo jako asystent, później ordynator. W 1979 r. objął kierownictwo Działu Metodyczno-Organizacyjnego i uzupełnił tą funkcją swoją działalność na stanowisku zastępcy dyrektora. Uczestniczył w licznych zjazdach krajowych i zagranicznych, kontynuował publikowanie prac z zakresu psychofarmakologii, alkoholizmu, psychiatrii sądowej. Był specjalistą wojewódzkim do spraw psychiatrii w województwach płockim i skierniewickim, a w latach 1981-1983 pełnomocnikiem Ministra Zdrowia dla województw południowej Polski. Tworzył schemat organizacyjny Zespołu, który po wielu latach starań został formalnie zatwierdzony w ramach nowego Statutu SP ZOZ. Od 1983 r. po rezygnacji ze stanowiska zastępcy dyrektora, rozbudował Dział Organizacji i Nadzoru oraz podniósł jego rangę do roli placówki sprawującej nadzór wojewódzki.

Nie wchodzić bez policji

Dyrektor Moczulski pojechał na narty i tam zemdlał. Trafił do szpitala. Okazało się że ma raka. Był na zwolnieniu lekarskim, ale ponieważ miał swój gabinet jako wicedyrektor, często w nim urzędował. Lubił rozmawiać z lekarzami, z niektórymi bardzo dobrze się znał... Pewnego dnia przyjechał wieczorem. Lekarz dyżurny zrobił mu herbatę. Zapytał się go jeszcze: „Dobrze się czujesz Wojtek?” Odpowiedział: „Dobrze...” na co lekarz odparł: „No to do jutra...”. Potem poszedł na dłuższy spacer i zamknął się gabinecie. Wywiesił na drzwiach „nie wchodzić bez policji" po czym popełnił samobójstwo (powiesił się)...
Po jakimś czasie rozchorował się Krzemiński. Podobno w czasie choroby zwykł mawiać: „Wszystko przez te cholerne tworkusy!” W końcu dyrektor Krzemiński odszedł z powodu choroby.

Nowy dyrektor

Kolejnym dyrektorem szpitala została dr med. Krystyna Łęczycka. Po raz pierwszy pracę w Tworkach podjęła w latach 1957-1964. Powróciła w 1968 r. na stanowisko ordynatora oddziału początkowo psychiatrycznego, od 1970 r. odwykowego i z lecznictwem odwykowym związała swoją dalszą działalność zawodową. W 1976 r. objęła kierownictwo Działu Leczenia Odwykowego, rozbudowując i unowocześniając jego pracę w miarę rosnących potrzeb i zmieniających się możliwości. Funkcję zastępcy dyrektora do spraw lecznictwa powierzono dr Marii Pałubie. Zastępcą do spraw ekonomicznych, był od 1983 r. - kierujący równocześnie gospodarstwem rolnym - inż. Andrzej Kacprzak...

c.d.n.

wtorek, 6 listopada 2007

Historia szpitala w Tworkach, część IV i V

Publikujemy kolejne dwie części histroii szpitala w Tworkach opisywanej w czasopiśmie WPR. Autorem tekstu jest pan Paweł Artomiuk.

Lot nad kukułczym gniazdem - historia szpitala tworkowskiego odc. 4

Pierwszym dyrektorem wyzwolonego szpitala został Feliks Kaczanowski, wybrany w czerwcu 1944 r. przez konspiracyjną radę zakładową szpitala i zatwierdzony na tym stanowisku przez Ministerstwo Pracy, Opieki Społecznej i Zdrowia - 1 kwietnia 1945 r.

Feliks Kaczanowski urodził się 27 maja 1904 r. Po ukończeniu studiów na Wydziale Lekarskim Uniwersytetu Jagiellońskiego rozpoczął pracę w Tworkach. Był lekarzem pruszkowskiego Batalionu Armii Krajowej. Po Powstaniu Warszawskim organizował ucieczki z obozu przejściowego Dulag 121.
Był najbardziej znanym biegłym psychiatrą sądowym w lalach 1946 - 1947. Uczył psychiatrii sądowej nie tylko lekarzy, lecz i pracowników resortu sprawiedliwości. Miał bardzo osobisty stosunek do szpitala, chorych i pracowników. Obdarzony dużą odwagą i wrażliwością społeczną często atakował przepisy administracyjne i dyrektywy polityczne tamtych czasów. W sumie przepracował w szpitalu 44 lata, w tym 32 jako dyrektor.
Pani Anna Śliwicka pełniąca przez wiele lat funkcje bibliotekarki w szpitalu wspomina dyrektora Kaczanowskiego w ciepłych słowach:
„W życiu nie widziałam drugiego takiego człowieka, może Marek Katoński był taki wie pan; ja w życiu nikogo takiego drugiego nie spotkałam... Dla mnie był bardzo miły, bardzo ludzki.... Mój mąż był internistą, a potem konsultantem w Tworkach., jako konsultant źle się spisywał bo zaczai pić. Wkrótce zaprzyjaźnił się z docentem Dobrzańskim, który nie pił i często bywał u nas w domu. Kiedy Dobrzański dowiedział się, że piszę pracę z psychiatrii zaciągnął mnie do biblioteki. Wówczas poznałam dyrektora. Miałam poczucie, że przyjmując mnie do pracy i znając sytuację mojego męża nie był do końca zadowolony. Później wszystko się zmieniło...”

Dramatyczny zjazd...

17 stycznia 1945r. w dniu wyzwolenia Pruszkowa, stan Szpitala dla Nerwowo i Psychicznie Chorych w Tworkach przedstawiał obraz typowy dla większości obiektów, przez które przeszedł front.
Wnętrza szpitala były przeważnie zdewastowane lub po prostu zużyte przez lata okupacji. Wyposażenie było zniszczone, niekompletne oraz wywiezione przez okupanta. Przystąpiono do odbudowy.
Po wznowieniu działalności szpital zatrudniał 238 pracowników, w tym 7 lekarzy i 16 osób średniego personelu. Aby zwiększyć kadrę zaczęto organizować kursy pielęgniarskie. Działania te przyniosły skutki: W 1966 r. szpital liczył już 265 kwalifikowanych pielęgniarek i pielęgniarzy. Bliskość Warszawy oraz trudności lokalowe w zburzonej stolicy powodowały, że Tworki gościły przez pewien czas wojskowe władze Departamentu Służby Zdrowia. W 1945 r. w szpitalu powstała Klinika Psychiatrii Akademii Medycznej, a w 1951 r. Instytut Psychoneurologiczny. W 1945 r. szpital gościł pierwszy powojenny zjazd lekarski - Walne Zgromadzenie Towarzystwa Psychiatrów Polskich. Był to najbardziej dramatyczny zjazd w historii towarzystwa. Po zakończonej wojnie, w której Niemej wymordowali tysiące chorych psychicznie, szpitale zostały zniszczone, a kadry lekarzy psychiatrów znacznie stopniały. Na sali zebrały się zaledwie 62 osoby. Wiadomo było wówczas, że 14 członków Towarzystwa zmarło, 35 zostało zamordowanych, natomiast o 243 brak było jakichkolwiek wieści. Na posiedzeniu m. in. odczytano testament dyrektora Witolda Łuniewskiego, który jedną piątą majątku przeznaczył na stypendia dla lekarzy psychiatrów. Niestety majątek ten przestał istnieć w czasie wojny.

Terapia zajęciowa...

W pierwszych latach powojennych kontynuowano metody lecznicze: stosowano wstrząsy kardiozolowe, insulinowe, elektryczne i szczepienie malarią. Zlokalizowanie Akademii Psychiatrycznej AM oraz Instytutu Psychoneurologicznego na terenie Tworek miało mieć poważny wpływ na dobór i rozwój metod leczenia w szpitalu. Kadra lekarska była na bieżąco informowana o otwierających się możliwościach terapeutycznych związanych z naukowym postępem. Uczestniczyła w pracach naukowych i publikowała własne doniesienia. W miarę rozwoju szpitala, naboru odpowiednich kadr, wzrosło zapotrzebowanie na działalność specjalistyczną. Powstawały nowe oddziały i pracownie kupowano niezbędny sprzęt medyczny.
W 1950 r. powstał oddział neurologiczny z pracownią rentgenodiagnostyki. W 1951 r. robiono już badania EEG aparaturą Kliniki lub Instytutu. Własny 16 kanałowy aparat EEG Tworki kupiły w 1956 r. na Targach Poznańskich za olbrzymią sumę 260 tyś. złotych. W 1957 r. kupiono pierwszy aparat do EKG. Oddział odwykowy powstał w 1958 r. Krzewicielem idei abstynenckich i leczenia odwykowego byt dr Jerzy Fiutowski, który objął ordynaturę tego oddziału. W 1959 r. wyodrębniono oddziały dla chorych psychicznie z gruźlicą, zaś na przełomie lat sześćdziesiątych i siedemdziesiątych zorganizowano oddział psychosomatyczny. Dziedziną, w której Tworki osiągnęły znaczący poziom była psychiatria sądowa. Dyrektor osobiście uczestniczył w opiniowaniu, a jego zainteresowania udzielały się młodszym lekarzom. Kaczanowski brał udział w wielu słynnych procesach Polski powojennej. Między innymi w latach pięćdziesiątych w sprawach Jerzego Paramonowa i prof. Tarwida. W latach sześćdziesiątych Joanny Szmigierówny i księdza Karwata, w latach siedemdziesiątych Józefa Gajdzika, braci Zakrzewskich z Rzepina, Karola Świerczewskiego i wielu innych. W powojennej psychiatrii, niezależnie od stosowanego leczenia wstrząsami czy później farmakoterapii, doceniono znaczenie celowej aktywności chorego dla jego samopoczucia. Już w pierwszych latach po wojnie w Tworkach powstają warsztaty terapii zajęciowej (WTZ) ukierunkowane na stworzenie pacjentom możliwości podjęcia pracy, a przy okazji uzyskania dla szpitala artykułów pierwszej potrzeby, (min. piekarnia, szwalnia, pracownie: krawiecka, szewska, introligatorska, czy też warsztaty tkackie i koronkarskie).

Fundusze z Anglii...

Dzięki reformie rolnej szpital otrzymał majątek Pęcice o pow. 230 ha. Pałac w Pęcicach przeznaczony został na oddział szpitalny, rozpoczęto uprawę ziemi, hodowlę, zagospodarowanie stawów rybnych. W 1950 r. powstała szkółka drzew owocowych i ozdobnych. W następnych latach szpital wzbogacał się o kolejne gospodarstwa: w Zarybiu koło Podkowy Leśnej (w 1954 r.), w Komorowie i Popówku (1955 r.), w Serokach i Paprotni (1957 r.). Powstały lam oddziały szpitalne dla chorych, a gospodarstwa prowadziły produkcję rolną i hodowlaną na potrzeby pacjentów i pracowników. Szpital w niemal 100% zaopatrywany był w mięso z własnej hodowli i częściowo w mąkę ze swojego młyna w Komorowie. W latach pięćdziesiątych przystąpiono do modernizacji urządzeń komunalnych, wywiercono nową studnię głębinową, wymieniono zużytą sieć wodociągową, instalacje elektryczne, odrestaurowano oczyszczalnie ścieków i postawiono stację transformatorową. Istniejące jeszcze piece zastąpiono centralnym ogrzewaniem.
W okresie 1958 - 1966 powstały na terenie przyległym do szpitala trzy bloki mieszkalne dla 93 rodzin (przy ulicy Sadowej) co umożliwiło przeniesienie pracowników mieszkających dotychczas w pawilonach szpitalnych i tym samym zwiększenie miejsc dla chorych. Z prywatnej fundacji pani Sue E. Ryder, Angielki działającej na rzecz pomocy dzieciom - ofiarom wojny, powstał w Tworkach pawilon dla dzieci upośledzonych umysłowo. Był to bungalow w angielskim kolonialnym stylu przekazany z pełnym wyposażeniem po l958 r. Pani Ryder nie ograniczyła się do jednorazowej dotacji, lecz przez wicie lat wspomagała oddział darami rzeczowymi. Ponieważ szpital nie zajmował się w zasadzie terapią dzieci, a Klinika Psychiatryczna Akademii Medycznej przeniosła się w 1965 r. do Warszawy, dzieci również przeniesiono. Pawilon został wykorzystany do innych celów, o czym nie powiadomiono fundatorki. Sprawa ta zakończyła się w sposób niezbyt przyjemny, gdyż pani Ryder - dowiedziawszy się z kilkuletnim opóźnieniem o zmianie przeznaczenia pawilonu - groziła konsekwencjami prawnymi i naturalnie zaniechała dalszej pomocy...

Lot nad kukułczym gniazdem - historia szpitala tworkowskiego odc. 5

Lata robią swoje... 1. marca 1976 r. dyrektor Feliks Kaczanowski został przeniesiony na emeryturę i mianowany na specjalistę ds. psychiatrii (podobno była to posada utworzona specjalnie dla niego...). Dyrektora dopadła starość, miał kłopoty z pokonywaniem schodów. Niektórzy mówią że stał się bałaganiarzem...

To nie było samobójstwo!

Jego śmierć do dziś wzbudza kontrowersje wśród byłych pracowników szpitala. Plotkę o domniemanym samobójstwie dyrektora Feliksa Kaczanowskiego po latach rozwiewa pani Anna Śliwicka, która dokładnie pamięta tamten dzień: „Dyrektor miał gabinet vis a vis mojego. Tego dnia jechałam do teatru. Przyszedł do mnie o czwartej zaparzyć sobie dziurawca. Obliczał sobie ile mu starczy saszetek. Odwiedzał mnie często, bardzo się lubiliśmy. Dyrektor wieczorem pił alkohol z późniejszym przewodniczącym związków zawodowych. Zresztą nie pierwszy raz od momentu przeniesienia go na nowe stanowisko, zdarzało mu się wracać do gabinetu troszeczkę na rauszu. Widziałam dwie butelki, nie pamiętam, czy to była czysta, czy jakiś inny alkohol w każdym razie temu drugiemu się nic nie stało. Pili w gabinecie dyrektora. Towarzysz dyrektora wyszedł, jak się dowiedziałam, o jakiejś ludzkiej porze. Ja byłam o dziesiątej. O w pół do jedenastej usłyszałam huk. Nie miałam żadnego przeczucia...
Następnego dnia o ósmej rano przyszedł mój pracownik. Najpierw zobaczyliśmy panie Kaczanowskie (żonę dyrektora z córką), które zaglądały przez dziurkę od klucza do jego gabinetu. Potem panie Kaczanowskie wybiegły i my zaczęliśmy patrzeć. Ja nic nie zauważyłam, bo drzwi były zamknięte. Dopiero mój pracownik spostrzegł coś niepokojącego. Dyrektor leżał... Zbiegliśmy po lekarzy."

Niedługo po śmierci dyrektora jego żona popełniła samobójstwo. Zostawiła list w którym napisała, że jej trumnę mają nieść następni dyrektorzy. Dlaczego? - być może... lepiej pozostawmy to domysłom. W jednej usłyszanych wersji miała uważać, że to właśnie oni przyczynili się do śmierci jej męża...

Z ciekawostek dotyczących życia Feliksa Kaczanowskiego trzeba dodać iż istnieją opinie, że jako współpracownik MBP udostępniał szpital do izolowania przeciwników politycznych. Jak było - tego niestety nie wiemy, jedno jest pewne, dyrektor Kaczanowski był związany rodzinnie z Zenonem Kliszką, którego żoną była siostra dyrektora Anna.

Nowy dyrektor

Na stanowisko nowego dyrektora naczelnego mianowano w 1976 roku Edwarda Krzemińskiego, lekarza psychiatrę, człowieka błyskotliwego i reprezentacyjnego. Zastępcą dyrektora do spraw opieki zdrowotnej został Wojciech Moczulski. Zmiana dyrekcji po ponad 30. latach kierowania szpitalem przez Feliksa Kaczanowskiego, wzbudziła w środowisku tworkowskim niepokój. Część lekarzy odeszła z pracy, nie mogąc pogodzić się ze zmianami. Utworzono nowe działy. Powstał między innymi dział Lecznictwa Odwykowego kierowany przez dr med. Krystynę Łęczycką. W ramach nowo powstałego działu rozwijało się lecznictwo odwykowe. Oddział odwykowy od 1976 r. został przekształcony w koedukacyjny z 50 łóżkami dla mężczyzn i 10 dla kobiet oraz podzielony na dwa pododdziały: diagnostyczny i rehabilitacyjny. Dołączono do działu Poradnię Odwykową istniejącą w szpitalu od 1970 r. i zorganizowano Klub Abstynentów, skupiający byłych pacjentów z rodzinami. Szpital udostępnił klubowi lokal, a całą działalność finansował z funduszu antyalkoholowego. Jedną z atrakcyjniejszych imprez stał się dwutygodniowy turnus wypoczynkowo-rehabilitacyjny, organizowany co roku w innej miejscowości wczasowej. Okres lat siedemdziesiątych i osiemdziesiątych cechuje zastój inwestycji w służbie zdrowia, co odbiło się również na stanie budownictwa w szpitalu tworkowskim. Poza remontami szpital nie wzbogacał się o nowe budowle. Nie udało się zrealizować planu budowy hotelu pracowniczego. W sferze obietnic pozostały także plany przyłączenia Tworek do miejskiej sieci ciepłowniczej. Cały czas funkcjonowało za to gospodarstwo rolne, znacznie okrojone: do 12 ha powierzchni w kompleksie tworkowskim i 51 ha w Pęcicach.
W 1978 r. Szpital stracił stawy hodowlane na rzecz SGGW AR. Ostatecznej likwidacji uległa szkółka drzew owocowych i ozdobnych. Uzyskaną powierzchnię obsadzono 5 ha jabłoni i 2 ha orzechów włoskich, które wymarzły podczas ostrej zimy 1986/1987.

Zapoczątkowana przez dyrektora Kaczanowskiego zmiana systemu organizacyjnego dała nadspodziewane wyniki. Liczba chorych przebywających w szpitalu zaczęła się systematycznie zmniejszać. Stało się to w samą porę, gdyż Tworki straciły jeden po drugim oddziały filialne. Likwidacji kolejno uległy oddziały: w Serokach, Komorowie, Pęcicach i na koniec w styczniu 1978 r. w Paprotni. Od 1977 r. zaczęto zmniejszanie liczby łóżek w szpitalu, stopniowo dochodząc do 1060 w 1982 r.

Niepokoje społeczne końca lat siedemdziesiątych i początku osiemdziesiątych znalazły swój oddźwięk w społeczności tworkowskiej. Zarysowały się różne linie podziałów światopoglądowych. W okresie ożywionej działalności Solidarności w szpitalu działały dwa związki zawodowe. Były postulaty wrzucane do specjalnej skrzynki, zebrania, dyskusje, ale nie było strajków. Z różnych stron dochodziły wieści o zatargach między pracownikami, a dyrekcją. Spokój w Tworkach mógł być pozorny, dlatego 9. czerwca 1981 r. odbyto się referendum. Pracownicy w tajnym głosowaniu musieli zmierzyć się z pytaniem: "Czy życzysz sobie dalszego sprawowania funkcji dyrektora Zespołu przez Edwarda Krzemińskiego" - życzono sobie, więc pozostał...

środa, 3 października 2007

Będą nowe pociągi w kolejce WKD

Dopiero za dwa lata pasażerowie wukadki zasiądą wygodnie w nowych wagonach. Taki ma być efekt przejęcia od PKP warszawskiej kolejki przez samorząd województwa mazowieckiego.

WKD kosztowała zaledwie trzy mln zł, ale samorząd wojewódzki zadeklarował, że przeznaczy na rozwój kolejki 166 mln zł.
– Prosimy pasażerów o cierpliwość – zastrzega od razu wicemarszałek Piotr Szprendałowicz. – Zmiany będą szybkie, ale na kolei to oznacza lata.
Marszałek planuje remont infrastruktury (ok. 20 mln zł) oraz zakup trzynastu pociągów za ok. 142 mln zł. – To będzie całkowita wymiana taboru – mówi Grzegorz Dymecki, prezes WKD. – Realnym terminemw którym pierwszy nowy pociąg wyjedzie na tory, jest rok 2009.

Nowe składy pozwoliłyby zwiększyć częstotliwość przejazdów kolejki o kilka kursów dziennie. Kolejnym problemem jest jednotorowy odcinek do Grodziska Mazowieckiego – spowalnia to podróż i dlatego prezes chce go jak najszybciej rozbudować. Samorząd ma jeszcze więcej planów – chciałby zbudować połączenie do centrum handlowego w Jankach z Komorowa lub Michałowic oraz linię komunikacji wewnątrz Pruszkowa – z Komorowa do stacji PKP Pruszków.
Jak na razie te plany to jedynie kolorowe kreski na mapach. Marszałek nie potrafił powiedzieć, kiedy mają szansę zostać zrealizowane.

Otwartą kwestią pozostaje sprawa biletu aglomeracyjnego na wszystkie środki komunikacji w Warszawie i okolicach. Dziś w WKD można jechać, posługując się kartą miejską, jedynie do Opaczy. Od kilku miesięcy trwają rozmowy pomiędzy miastem a województwem na temat wspólnego biletu, ale efektów nie ma.

– Dziwi mnie, że władze Warszawy nie były zainteresowane współwłasnością w WKD – mówi Bogusław Kowalski z Ministerstwa Transportu. – Będzie ona potrzebna na Euro 2012.
Wczoraj nie poznaliśmy stanowiska miasta w tej sprawie. Właścicielami spółki WKD są teraz samorząd województwa mazowieckiego i sześć gmin leżących na trasie. Decydujący głos będzie miało Mazowsze, bo kupiło 73 proc. udziałów.

Źródło: Życie Warszawy

czwartek, 23 sierpnia 2007

Historia szpitala w Tworkach, część III

Przedstawiamy kolejną część z cyklu opisującego historię tworkowskiego szpitala autorstwa Pawła Artomiuka. Tekst pochodzi z numeru 23 czasopisma WPR.

Lot nad kukułczym gniazdem - historia szpitala tworkowskiego odc. 3
W chwili wybuchu wojny na terenie Szpitala przebywało 1185 chorych pod opieką licznego personelu. Ponieważ większość mężczyzn została objęta powszechną mobilizacją, pawilony męskie zostały prawie bez obsługi. Z czynnymi działaniami wojennymi szpital zetknął się już pierwszego dnia wojny, przetrwawszy bombardowanie.

Wybuch wojny
Po 8 września 1939 r. w pawilonie I został urządzony lazaret wojskowy. 14 września przywieziono 30 rannych żołnierzy z Armii "Łódź", po bitwie w lasach Helenowskich. W listopadzie cały drugi pawilon został zajęty przez rannych cywili i żołnierzy. Już we wrześniu na terenie szpitala zaczęli pojawiać się żołnierze niemieccy. Od 1 października 1939 r. Szpital przeszedł pod zarząd okupanta., który nakazał redukcję stanowisk. Na jej mocy zwolniono 7 lekarzy, 5 urzędników i 16 osób personelu.
Szpital zmuszony był przyjąć 350 Niemców, około 150 Ukraińców, 400 jeńców, obywateli radzieckich i wreszcie chorych Polaków ze szpitali na Górnym Śląsku.
Po upadku Powstania Warszawskiego szpital przyjął dodatkowo 2600 chorych ewakuowanych ze szpitali warszawskich. Przez ciasnotę i zimno, a głównie z powodu głodowych racji żywnościowych, katastrofalnie zwiększyła się śmiertelność chorych. W 1941 r. wyniosła 30%. Tę zaplanowaną i konsekwentnie prowadzoną metodą wyniszczenia kierował mianowany 2 września 1940 r. przez władze okupacyjne dyrektor szpitala - Eugen Honette, brutalny, gwałtowny i dbający o interesy własne Niemiec, prawdopodobnie pochodzenia francuskiego lub belgijskiego, (który nie był lekarzem lecz fachowcem z branży księgarskiej) oraz dwóch jego pomocników, też Niemców: nadinspektor Gottfried Kałz i nadpielęgniarz Franz Zalfen. Nieludzkie traktowanie chorych, karanie ich za najmniejsze odstępstwa od dyscypliny, głodowe racje żywnościowe, nieopalanie sal zimą, przyniosłoby wiele gorszą statystykę, gdyby nie ofiarność personelu oraz wielu osób spoza murów szpitala, zdobywających dodatkowe pożywienie, nieco opału i kocy dla najciężej chorych...

Wstrząsające wspomnienia

Historyk psychiatrii dr Jan Gallus pisze w swoich wspomnieniach:
"Wtedy to zetknąłem się po raz pierwszy i ostatni z różnego rodzaju zaburzeniami wywoływanymi głodem, polegającymi nie tylko na wyniszczeniu organizmu oraz tzw. obrzękach głodowych, ale z wieloma przypadkami powikłań na tle - ze śmiercią głodową, samozjadaniem własnych części ciała i niemal ludożerstwem włącznie. (...) Doc. Łuniewski stał się tzw. naczelnym lekarzem, a dr Handelsman ze zrozumiałych względów niestety musiał opuścić nasze grono."

Szpital tworkowski był jedynym wśród bratnich instytucji, który nie został zniszczony przez okupanta. Wieść o niszczeniu podobnych placówek oraz uśmiercaniu pacjentów odbiła się szeroko. W Tworkach panowało stałe napięcie, nieprzewidywalne i całkowicie zależne od humorów p. Honette i władz niemieckich. Gallus wspomina: "Staraliśmy się przetrzymywać chorych jak najkrócej i leczyć ich jak najintensywniej, tym bardziej że raz po raz spotykaliśmy się z przypadkami niespodziewanego zabierania niektórych naszych chorych w nieznanym dla nas celu i kierunku. W ten sposób pewnego dnia zabrano ze szpitala wszystkich przebywających w nim pacjentów i pacjentki żydowskiego pochodzenia - około 350 osób i wywieziono niby do Zakładu Psychiatrycznego "Zofiówka" w Otwocku, dokąd nigdy nie dotarli. Jak należy się domyślać - gdzieś po drodze zostali wymordowani."

Lekarze byli solidarni i niestrudzeni w pracy. Dzięki temu nie tylko udało im się ocalić życia wielu osób, ale również przetrzymywać wśród chorych - i to przez dłuższe okresy czasu ludzi całkowicie zdrowych lecz wymagających ukrycia. Byli to głównie członkowie Ruchu Oporu, działacze społeczni, działacze kultury itp.
Gallus pisze: "I tak np. osobiście udało mi się ukryć i przetrzymywać przez kilka miesięcy jednego z wybitniejszych dostojników zakonnych Polski, poszukiwanego przez Niemców i cudem ocalałego od śmierci po wymordowaniu kilku jego towarzyszy... Niestety owe dni napięcia, tygodnie, miesiące i lata tej trudnej i niesłychanie wyczerpującej, stałej czujności w pracy i poza pracą niejednego z nas załamywały, a nawet zmogły jak doc. dr Witolda Łuniewskiego, który zmarł w 1943 roku. Jego obowiązki przejął dr med. Edward Steffen (senior)."

Ze wspomnień doktora Gallusa możemy wyobrazić sobie bezsilność z jaką Polacy musieli się co dzień mierzyć:
"Spośród wielu poważnych i ciężkich dla mnie przeżyć okupacyjnych, takich jak prawie całkowita likwidacja rodziny mojej żony za jej zasługi dla kraju i trwanie w polskości (Rodzina Bursche), szczególnie przygnębiająca była bezsilność w zapobieganiu temu, co się działo, a czemu niekiedy być może dało by się zapobiec. Jedno z takich przeżyć - samooskarżenie się o żydowskie pochodzenie i oddanie w ręce Gestapo sekretarki Honneta, Zofii Kubryń (Soni) – równie mocno mną wstrząsnęło. Sonia przed udaniem się do Honneta z owym samooskarżeniem, wpadła do mnie do gabinetu, akurat w czasie gdy przyjmowałem chorego. Wyglądała jakby czegoś chciała, lecz zaraz wycofała się. Gdy potem dowiedziałem się o jej kroku, męczyłem się długo. Gdyby traf chciał inaczej i byłbym wtedy wolny, mogłaby zamienić ze mną parę słów i być może udałoby się odwieść ją od tego zamiaru i zapobiec jej śmierci."

Smutne wiklinowe koszyki
Według danych statystycznych w okresie okupacji przez szpital tworkowski przeszło 5171 chorych. W sierpniu 1944 r. ewakuowano chorych wraz z personelem ze szpitali warszawskich do obozu przejściowego znajdującego się na terenie warsztatów kolejowych w Pruszkowie - Dulag 121.
W obozie przebywało do 15 tysięcy osób, a przez cały okres (sierpień 1944 - styczeń 1945) przeszło przez niego 650 tysięcy. Stamtąd tez ponad dwa i pół tysiąca chorych ulokowano w Tworkach.
Zgodnie z rozkazami Ruchu Oporu spośród pracowników szpitala tylko kilku mogło wziąć udział w Powstaniu Warszawskim, mianowicie: Janusz Kosowski, Gustaw Liedtke i Franciszek Kłykoraz częściowo doktor Feliks Kaczanowski - w pomocy żoliborzanom, których grupę w czasie Powstania doprowadził razem z jej opiekunką Zofią Kozicką ps. „Marta” do Tworek.

Powróćmy w tym miejscu jeszcze raz do Kronik Łuniewskiego, do tej ostatniej pisanej w 1941 r. w języku niemieckim. Kronika dyrektora jest ostrożna, zawiera prawie samą statystykę. Łuniewski na końcu dziękuje władzom niemieckim za pozwolenie jej napisania i wydrukowania, ale między innymi dziękuje i za to, że pozwolono pacjentom ściąć nad stawami wiklinę. Z wikliny plecie się koszyki, sprzedaje - kupuje trochę żywności. Wojna była nieszczęściem światowym, ale nawet na tym tle nie maleje wielki, osobisty dramat dyrektora Łuniewskiego, znakomitego naukowca zmuszonego do podziękowania za wiklinę i koszyki. Witold Łuniewski zmarł 21 stycznia 1943 roku. Został pochowany na przyszpitalnym cmentarzu. Po wojnie zgodnie z jego wolą, trumnę przewieziono do Warty, do rodzinnego grobu Łunickich.
16 stycznia 1945 r. Honette opuszcza szpital, rabując i wywożąc cenne rzeczy chorych z depozytu oraz całą zawartość kasy szpitalnej. Następnego dnia, 17 stycznia 1945 r. Tworki zostały wyzwolone...

Był to jedyny szpital psychiatryczny, który nie uległ zniszczeniu i eksterminacji pacjentów w okupowanej Polsce...
c.d.n.

Źródło: WPR0023

czwartek, 26 lipca 2007

Wspólne ćwiczenia Policjantów i Strażaków

W dniu 23 lipca 2007 roku na terenie Wojewódzkiego Samodzielnego Psychiatrycznego Zespołu Publicznych Zakładów Opieki Zdrowotnej w Pruszkowie zostały przeprowadzone wspólne ćwiczenia doskonalące Policjantów oraz Strażaków, organizowane przez Komendanta Powiatowego Państwowej Straży Pożarnej.

Działania były prowadzone na obiekcie należącym do Wojewódzkiego Samodzielnego Psychiatrycznego Zespołu Publicznych Zakładów Opieki Zdrowotnej w Pruszkowie przy ulicy Partyzantów 2/4.
W Klubie Pacjenta dochodzi do kłótni między pacjentami Szpitala.
W wyniku podpalenia kotary oddzielającej scenę i salę widowiskową, przez jednego z awanturujących się mężczyzn, dochodzi do pożaru wewnątrz pomieszczenia. Dodatkowo konflikt pomiędzy pacjentami przenosi się na miejsce zbiórki ewakuowanych i staje się przyczyną bójki pomiędzy innymi pacjentami Szpitala.

Celem działań było doskonalenie współpracy pomiędzy Policją a Strażą Pożarną oraz wypracowanie współpracy z podmiotami realizującymi akcję ratowniczą.

Zweryfikowano także sposób postępowania z pacjentami Szpitala Psychiatrycznego w przypadku powstania pożaru.

Żródło: Komenda Powiatowa Policji w Pruszkowie

piątek, 20 lipca 2007

Historia szpitala w Tworkach, część II

Publikujemy drugą część cyklu prezentującego historię tworkowskiego szpitala autorstwa Pawła Artomiuka. Tekst pochodzi z numeru 22 gazety WPR.

Lot nad kukułczym gniazdem - historia szpitala tworkowskiego odc. 2

Witold Aleksander Łuniewski pierwszy polski dyrektor Tworek (1919-1940) był wykładowcą kilku wyższych warszawskich uczelni, od 1927 roku doradcą Ministerstwa Zdrowia i Ministerstwa Sprawiedliwości ds. psychiatrii, od 1932 roku docent, autor wielu publikacji, w tym podręcznika psychiatrii sądowej.

Kroniki dyrektora...

15 maja 1919 roku Witold Łuniewski zostaje powołany na stanowisko dyrektora szpitala w Tworkach. Od 1920 do 1941 r. Łuniewski systematycznie spisuje, szczegółową kronikę Tworek. Nazywa ją sprawozdaniami. Pierwsze trzy egzemplarze pisane są na staroświeckiej maszynie (częściowo ręcznie). Od 1924 r. kronika jest drukowana w tworkowskiej drukarni. Ostatni rocznik, 1941 r. wychodzi już w języku niemieckim (w drugim roku okupacji hitlerowskiej).
Kronika jest niezwykła. Dyrektor omawia w niej ruch chorych, statystykę jednostek chorobowych, szczególne przypadki pacjentów, budżet, i inwestycje szpitala, a także tematy posiedzeń naukowych i publikacji pisanych przez lekarzy Tworek. Kreśli sylwetki niektórych kolegów, nawet ich rozrywki jak np. wieczory poetyckie i inscenizacje sztuk teatralnych. Poniższe dane pochodzą z kronik Łuniewskiego:

Pierwsze lata (1919-1921) są bardzo ciężkie. Polska odzyskała niepodległość po stu latach niewoli, kraj jest zniszczony wojną. Tworki są zdewastowane, brakuje pieniędzy, leków, sprzętów, pościeli. W szpitalu wybucha strajk niższego personelu, którego przyczyną są niskie płace.

Łuniewski notuje w Kronice z 1921 r.: „...zakład został pozbawiony wody, światła, wszelkiej obsługi. To, że zakład niewiele ucierpiał, należy zawdzięczać przede wszystkim ofiarnej pracy kilkunastu osób personelu - lekarzom, wyższemu personelowi pielęgniarskiemu i świeckiemu, Siostrom Miłosierdzia... Strajkujących sanitariuszy zastąpili sprowadzeni saperzy oraz Siostry Czerwonego Krzyża. Strajkujących zwolniono..."

Zakonnice na magazyny

Około 1922 r. sytuacja w kraju i w szpitalu powoli się stabilizuje. Zakład otrzymuje dotację państwową. Jest w dalszym ciągu - jak za czasów rosyjskich - szpitalem odpłatnym. I to - jeśli chodzi o pierwszą klasę pacjentów - bardzo drogim. Za pacjentów ubogich płaci gmina, z której pochodzą.

Przez pewien okres Tworki dość często odwiedza pisarz - Stefan Żeromski (prywatnie szwagier dr Rafala Radziwiłłowicza). Podobno Żeromski był zachwycony urokiem parkowych alei szpitala, a Utrata stała się „wierną rzeką" w jednej z jego powieści.

Tymczasem szpital powoli unowocześnia laboratorium. Wspólne badania doktorów Zbigniewa Mesinga i Józefa Handelsmana wnoszą poważny wkład w wiedzę o organicznych zmianach tkanek nerwowych. Tworki zakupują liczne aparaty do promieniolecznictwa i pierwsze aparaty rentgenowskie. W 1939 roku pojawiają się 2 konwulsatory tj. aparaty do elektrowstrząsów...

Zespołowi lekarskiemu towarzyszy nieustannie szkolony zespół pielęgniarski, którego liczebność stopniowo wzrasta. Cechą charakterystyczną tego zespołu jest to, iż wiele osób zdobywa pod okiem dyrektora coraz wyższe kwalifikacje. Zatrudniani początkowo do prostych prac, po kilku czy kilkunastu latach pełnią w szpitalu funkcję naczelnych pielęgniarzy. Obok personelu świeckiego (do 1949 r.) pracują siostry zakonne, ich liczba waha się w granicach od 11 do 17 Jednakże o ile za czasów rosyjskich szpitala zajmowały się one pacjentami, o tyle teraz prowadzą aptekę oraz działy gospodarcze: kuchnię, magazyny, pracownie odzieży. Dyrektor zwierza się w jednej ze swych prac, iż „nikt nie zastąpi sióstr zakonnych w skrzętności i zapobiegliwości w sprawach gospodarczych"...

Tragiczna pogoń...

W okresie Łuniewskiego powstaje w Tworkach rzetelna szkoła opiniowania podsądnych. Psychiatria sądowa była mocną dziedziną naukową międzywojennych Tworek. To właśnie ze szkoły Łuniewskiego, następny dyrektor szpitala - Feliks Kaczanowski wyniesie podstawy tej wiedzy.

Pewnego razu z podsądnego uciekł kryminalista oskarżony o potrójne zabójstwo: ojca, żony i córki. Dziwnym zbiegiem okoliczności po kilku tygodniach uciekinier pojawił się w Malichach. Tam napadł na dom, grożąc jego mieszkańcom. Usłyszał to przechodzący obok pracownik szpitala o nazwisku Wencki i wbiegł do domu z pomocą. Od razu poznał podsądnego, który zaczął uciekać. Biegli przez Malichy, a potem wzdłuż muru, wyznaczającego zachodnią granicę szpitala (równolegle do torów). Za kościołem przed mostem na Utracie, Wencki jut prawie doganiał przestępcę, gdy ten nagle wyjął pistolet i strzelił, mu w serce. Wencki zmarł na miejscu, a zabójcę zatrzymano następnego dnia. Historia ta wstrząsnęła Szpitalem tym bardziej, że Wencki był jeszcze bardzo młodym człowiekiem.

Co ciekawe, starsi pracownicy ostrożnie wspominają, iż w Tworkach odbywały się potajemne, nocne zjazdy. Rzeczywiście, w szpitalu w tymże okresie mieściła się loża wolnomularzy. Ale zostawmy masonom ich tajemnice, skoro tak bardzo je chronili i wróćmy do spraw jawnych...

Na 260 pacjentów przypadało dwóch lekarzy i to na najcięższym oddziale, dawnej setce. Na oddziale lżejszym, dawnej czterdziestce - dwóch lekarzy na 140 chorych. Są to dane samego Łuniewskiego.

W Tworkach lat trzydziestych kwitnie życie kulturalne i towarzyskie. Obok surowych i obowiązkowych szkoleń personel tworzy jedną rodzinę. Spotyka się na zabawach i wieczorach poetycko-dramatycznych pod gołym niebem. Po otwarciu Domu Rozrywki działalność ta przenosi się do nowych, obszernych sal, gdzie jest również kino. Wszystko to jednak przewróci do góry nogami nieuchronnie zbliżająca się wojna...

c.d.n.

Źródło: WPR0022

piątek, 22 czerwca 2007

Historia szpitala w Tworkach

W numerze 21. czasopisma WPR ukazała się pierwsza część cyklu artykułów opisujących historię szpitala tworkowskiego autorstwa Pawła Artomiuka.

Lot nad kukułczym gniazdem - historia szpitala tworkowskiego

Tworki były siódmym miejscem typowanym na szpital. Siódemka okazała się być szczęśliwa. Gdy członek Komitetu Budowy przyjechał obejrzeć zakupiony teren, zanotował: „Tworki leżą wśród moczarów, w nizinie rzeczki Pisy, czyli Mrowy, inaczej Utratą, a przez ludzi okolicy również Krzywdą zwanej. Działka pod szpital zakupiona przedstawia wydmę piaszczystą, otoczoną trzęsawiskami, spowitymi w czasie letnich wieczorów gęstą mgłą pełną wyziewów, wcale nie aromatycznych...”.

Nie pachniało...

Mimo tej niekorzystnej opinii sanitarnej, dwa lata później tj. w kwietniu 1888 zaczęto zwozić materiały budowlane pod szpital. Początek budowy szpitala datuje się na 17 lipca 1888 roku. Budowa trwa przeszło 3 lata. Poświęcenie i otwarcie szpitala następuje 27 listopada 1891 roku. W sumie licząc od 1881 roku, tj. od momentu gdy plan budowy nabrał realnych kształtów, pracowało nad nim aż 6 architektów, zwanych wówczas budowniczymi. I rzecz dość dziwna, aż trzech z nich zmarło w czasie pracy.

Szpital tworkowski to pierwszy szpital w Polsce o układzie pawilonowym. Największym ewenementem projektu było zastosowanie oświetlenia energetycznego: w budynkach o lampach żarowych natomiast na dziedzińcu - łukowych. Prąd czerpano z prądnic (szpital otrzymał ich aż trzy). Tworki były pierwszym w Polsce szpitalem oświetlonym elektrycznością, co budziło w tamtych czasach nie lada sensację.

Do wykonania portretów cara Aleksandra III i generała – gubernatora Josifa Hurko ściągnięto modnego warszawskiego malarza, Pantaleona Szyndlera. Portrety wyżej wymienionych dostojników zawisły w gmachu administracji, będącej w ów czas również salą konferencyjną szpitala.

Chardin, Szabasznikow i uratowany Piłsudski...

Pierwszym dyrektorem szpitala został Władimir Nikolajewicz Chardin (1891 - 1904 r.) - rosyjski psychiatra, noszący tytuł tajnego radcy dworu. W czasie przechodzenia ze Szpitala Dzieciątka Jezus do Tworek dyrektor Chardin zabrał ze sobą pracujące tam siostry zakonne, szarytki. Dyrektor objął szpital liczący 420 łóżek. Wygospodarował dodatkowo 300 łóżek, przerabiając na sale zbyt liczne korytarze i służbówki. Wygospodarował również specjalne separatki dla gwałtownych pacjentów o których budowniczowie zapomnieli.

Chardin otacza poszczególne pawilony ogródkami, sprowadza do okien specjalne szkło okrętowe (grube i bezpieczne). Przy pomocy pacjentów na jego polecenie zagospodarowano fermę, założono ogród warzywny, sad, postawiono szklarnie, a także wykopano stawy rybne.

Kariera Chardina w Tworkach kończy się wraz z donosem dr Rafała Radziwiłłowicza, który melduje władzom w Petersburgu o odkrytych przez siebie malwersacjach finansowych administracji. Po tym fakcie dyrektor Chardin zostaje nagle przeniesiony do małego szpitala w Wilejce.

Następnym dyrektorem zostaje Iwan Michajłowicz Szabasznikow (1904-1915 r.), doświadczony psychiatra rosyjski. W historię Polski Szabasznikow wszedł na stałe, będąc w 1900 r. biegłym psychiatrą w procesie Józefa Piłsudskiego. Uratował swą opinią przyszłego Marszałka Polski od ciężkiego więzienia, a być może i śmierci na stokach Cytadeli.

Personel w okresie Szabasznikowa liczy już 13 lekarzy. W 1904 r. zostaje zatrudniona pierwsza kobieta psychiatra: dr Wanda Wleklińska. Największą inwestycją budowlaną Szabasznikowa jest wybudowanie na terenie parku pięknej cerkwi prawosławnej (obecnie kościoła).

Tymczasem około 1910 roku w Tworkach pojawiają się pierwsi kryminaliści. Aby ich ulokować opróżnia się separatki. Pierwsze tworkowskie badania są zespołowe. W 1911 w sławnym wieloletnim procesie o zabójstwo, o które jest posądzony hr. Bohdan Ronikier, opinię o jego poczytalności wydaje aż 8 tworkowskich biegłych (zresztą jednomyślną).

Na Iwanie Szabasznikowie kończy się okres rosyjski Szpitala w Tworkach. Nie są to już to tak spokojne lata jakie miał Władimir Chardin. Nadciąga wojna...

Musieli uciekać...

Po wybuchu wojny zaczęto myśleć o ewakuacji chorych. Tymczasem zbliżał się front. Gdy Niemcy podeszli pod sam Pruszków, zgodnie z międzynarodowymi konwencjami na najwyższych kominach Tworek umieszczono białe chorągwie. Niemcy jednak nie szanowali konwencji. 13 października na teren szpitala zaczęły padać pociski. Wobec groźniej sytuacji w nocy z 14 na 15 października Szabasznikow zarządza ewakuację do Warszawy. Chorych ustawiono w kolumny, powiązane długimi sznurami z płócien. Szli całą noc, rankiem dotarli do pustego Więzienia Mokotowskiego. Gdy po trzech tygodniach armia niemiecka cofnęła się pod Skierniewice chorzy powrócili do Tworek. Oczekiwany rozkaz ewakuacji szpitala w głąb Rosji nadszedł na początku 1915 r. Ewakuacja trwała od 14 maja do 22 sierpnia. Wywieziono 648 chorych i 137 osób personelu.

Dyrektor Szabasznikow wyjechał z ostatnią partią sprzętu, który zajął pociąg liczący 20 wagonów. Chorych rozdzielono do szpitali w Moskwie, Tomsku, Winnicy, Połtawie, Orłowsku i Kazaniu. W chwili ewakuacji personel liczył 311 osób, z tego 46 wstąpiło do armii, 137 ewakuowano, a 128 pozostało w Tworkach. Po zakończeniu wojny prawie cały personel wrócił do kraju. Z wywiezionych chorych nie powrócił nikt. Nie powrócił również dyrektor Szabasznikow...

Opuszczony po ewakuacji teren szpitala na przełomie 1915/1916 zaczął się zaludniać. Na początku władze niemieckie urządziły w nim areszt dla kobiet uprawiających nierząd i Niemców przymusowo przysyłanych do pracy. Taki stan trwał do października 1916 r. W tym miesiącu bowiem zorganizowano kilka oddziałów psychiatrycznych.

W listopadzie 1918 r. Tworki przeszły pod zarząd nowo utworzonego Ministerstwa Zdrowia publicznego Rzeczypospolitej Polskiej. Na dyrektora Tworek został desygnowany dr Handelsman, z nieznanych jednak powodów odmówił przyjęcia stanowiska. Opiekował się jednak szpitalem aż do 15 maja 1919, tj. do dnia powołania na to stanowisko dyrektora szpitala w Warcie, Witolda Luniewskiego...
c.d.n.

Źródło: WPR0021

sobota, 7 kwietnia 2007

Mostek po remoncie

W połowie marca zakończyły się prace związane z naprawą mostka łączącego Tworki z Parkiem Potulickich.

Stare stalowe przęsło kładki zostało zachowane. Odbudowano natomiast lewy, uszkodzony brzeg Utraty oraz zabezpieczono go przed podcinaniem przez prąd rzeki. Dojścia do mostka wybrukowano. Po remoncie teren wokół mostka zyskał również nowe oświetlenie.











czwartek, 15 marca 2007

Straż Miejska na Tworkach

W dniu 14.03.2007 r. w budynku przy ulicy Partyzantów 26, miało miejsce otwarcie "punktu przyjęć interesantów" przez dzielnicowych pruszkowskiej Straży Miejskiej oraz dzielnicowych Komendy Powiatowej Policji w Pruszkowie.

Inicjatywa reaktywacji "punktu", była podjęta na wniosek mieszkańców osiedli Tworki i Malichy, którzy w swoich prośbach wnioskowali o powstanie takiego miejsca. Po pozytywnym zaopiniowaniu wniosków, podjęte zostały działania i ustalenia formy działalności "punktu".

W każdą II i IV środę miesiąca w godzinach 17.00-18.00 - ulica Partyzantów 26 dyżur będą pełnić funkcjonariusze-dzielnicowi Straży Miejskiej i Policji, którzy będą służyć mieszkańcom radą i pomocą oraz przyjmować - w zakresie swoich kompetencji i uprawnień - zgłoszenia nie wymagające natychmiastowej interwencji.

(www.strazmiejska.pruszkow.pl)

niedziela, 4 lutego 2007

Mostek nad Utratą uszkodzony

Główna przeprawa pieszo-rowerowa z Tworek ku centrum Pruszkowa nieczynna. Wysoki poziom wód w rzece uszkodził jedną z podpór kładki.

Do awarii doszło po ostatnich opadach deszczu i nagłych roztopach. Podpory kładki nie były odpowiednio zabezpieczone. Nurt rzeki uszkodził jej lewy brzeg, podcinając jednocześnie grunt pod mini przyczółkiem. Przęsło mostku opadło wraz z podporą, lecz nie uległo uszkodzeniu. Niezabezpieczona konstrukcja grozi zawaleniem.

Przejście zamknięto. Termin rozpoczęcia remontu pozostaje nieznany. Do czasu zakończenia prac najbliższym miejscem, w którym można przedostać się na drugi brzeg rzeczki, będzie kładka przy wiadukcie kolejki WKD.









czwartek, 4 stycznia 2007

Wspólny bilet ZTM - WKD

Od 15 stycznia, wszyscy warszawiacy, a także mieszkańcy podwarszawskich miejscowości, którzy dojeżdżają do stolicy pociągami Warszawskiej Kolei Dojazdowej, będą mogli, na trasie Warszawa Śródmieście - Warszawa Salomea, podróżować składami WKD na podstawie ważnego biletu okresowego zakodowanego na Warszawskiej Karcie Miejskiej.

Podobnie jak w przypadku korzystania z pociągów Kolei Mazowieckich, pasażerowie nie będą musieli ponosić żadnych dodatkowych kosztów. W pociągach WKD honorowane będą wszystkie ulgi obowiązujące w warszawskiej komunikacji miejskiej, a także uprawnienia do bezpłatnych przejazdów. Kartę miejską będzie można także naładować w kasach WKD na stacjach: Śródmieście, Ochota i Warszawa Zachodnia.
(ZTM)