środa, 29 lipca 2009

Prokuratura bada sprawę pobicia chorego przez policjantów

Do szpitala w Tworkach wrócił pacjent z obitą twarzą i złamaną ręką. - Pobili go policjanci - twierdzi matka poszkodowanego. Mundurowi przyznają: użyliśmy siły. Sprawę bada prokuratura.

Bartłomiej ma 24 lata. Cierpi na depresję i od trzech tygodni jest leczony w Szpitalu Tworkowskim. Trzy dni po przyjęciu - 16 czerwca - uciekł z placówki. - Był w piżamie, wykorzystał moment, gdy na oddział dowieziono obiad. Zobaczył uchylone drzwi i pewnie wtedy wybiegł – opowiada pani Anna, jego mama.

...bo nie lubi policji

W dniu, gdy Bartek wyszedł ze szpitala, jego mama chciała go odwiedzić. O tym, że syna nie ma, dowiedziała się od lekarki. - Proszę się nie martwić. Oni się znajdują - tłumaczyła psychiatra. Ale pani Anna sama zaczęła szukać syna i w końcu zaalarmowała pruszkowską policję.

Na komisariacie poinformowano ją jednak, że chłopak jest już z powrotem w szpitalu. Przed wejściem na izbę przyjęć spotkała policjanta. - Co ten pani syn tak nie lubi policji? – spytał. Chwilę później zobaczyła zmasakrowanego Bartka.

- Wyglądał tragicznie. Miał posiniaczoną i zakrwawioną twarz, złamaną rękę - opowiada przez łzy kobieta. Spytała, kto mu to zrobił. Bartek odparł, że pobili go policjanci.

- A to przecież chory człowiek, ma lęki, jest na lekach wyciszających. Ma psychozę na punkcie SB. Podejrzewa, że jego myślami kieruje pułkownik z tej służby. Mógł więc wyzywać policjantów od esbeków, ale to nie jest powód, by tak go skatować - mówi kobieta.

Mundurowi: użyliśmy siły

Marcin Szyndler, rzecznik komendy stołecznej, przyznaje, że policjanci z Michałowic i Pruszkowa podczas zatrzymania mężczyzny użyli siły fizycznej.

- Mężczyzna nie chciał zejść z torów. Nie stosował się do poleceń funkcjonariuszy. Wyzywał ich i był bardzo agresywny. Szarpał się, dlatego na pomoc wezwano karetkę i drugą załogę - opowiada Szyndler. - Został obezwładniony, lekarz podał mu środek uspokajający - dodaje rzecznik. Interwencja trwała ponad godzinę.

Jak to się stało, że mężczyzna ma obrażenia na całym ciele? - Mogły powstać podczas szarpaniny czy próby wyrwania się - tłumaczy rzecznik.

Sprawa jest już w Helsinkach

Pani Anna powiadomiła prokuraturę w Pruszkowie, która już w zeszłym tygodniu wszczęła postępowanie z art. 231 Kodeksu karnego, czyli przekroczenia uprawnień przez policjantów. Za kolei śledczy już dostali wyniki obdukcji mężczyzny. We wtorek będą przesłuchiwać jego matkę.

- W ciągu miesiąca powinny w tej sprawie zapaść decyzje merytoryczne, biegli wyjaśnią, od czego powstały obrażenia pacjenta – zapowiada Piotr Romaniuk, szef pruszkowskiej prokuratury.

Matka Bartka o pobiciu powiadomiła też Komendę Główną Policji, a także Helsińską Fundację Praw Człowieka.

- Na pewno przyjrzymy się tej sprawie. Poprosimy policję i prokuraturę o wyjaśnienia. Twarz tego człowieka wygląda tak, jakby był mocno pobity. Przecież policja ma obowiązek szanować dobra i prawa osób zatrzymywanych i powinna działać tak, by nie używać zbędnych środków przymusu - tłumaczy Adam Bodnar, sekretarz Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka.

Źródło: TVN Warszawa